Na krawędzi III

Na krawędzi III

niedziela, 12 października 2014

I

Dedykuję całość, która się tutaj pojawi kilku osobom, które wiedzą mam nadzieję, że chodzi o nie, ale Dżasta special for You!!  Czyżostan mam nadzieję, że gwarantowany! <3






     Otworzyła oczy. Światło ją poraziło. Czuła niesamowite pragnienie. Nie mogła wykonać najmniejszego ruchu. Wszystko ją bolało. Minęło kilka minut nim zorientowała się, gdzie się znajduje. Zamrugała kil kartonie oczami, aby przyzwyczaić wzrok. Gdy wróciła mniej więcej do siebie zdała sobie sprawę,  że coś ciąży na jej prawej ręce. Z trudem obróciła głowę w tym kierunku. Zobaczyła bujną, ciemną czuprynę delikatnie przyprószoną siwizną. Rozczuliło ją to. Nie chciała go budzić. Spał tak słodko wtulony w jej dłoń. Poruszyła się nieznacznie. Pech chciał, że wyczuł to i powoli otworzył oczy. Spojrzał na nią zaspany. Ewidentnie był bardzo zmęczony.
-Patrzysz na mnie, jakbyś ducha zobaczył.- odezwała się zachrypnięta.
-Lenka, Lenka, Lenka.- pokręcił głową i roześmiał się.- Poczekaj tutaj lepiej. Pójdę po lekarza.
-No nie mam zamiaru się stąd ruszać.- odparowała z uśmiechem.
       Nachylił się nad nią i musnął jej spierzchnięte wargi. Wszedł z sali w poszukiwaniu lekarza. Patrzała na niego strasznie rozbawiona. Ten człowiek to wariat.

         Stała teraz w łazience przed lustrem. Wspominała zdarzenia mające miejsce przed paroma tygodniami. Kręciło jej się wyjątkowo mocno w głowie. Nie wyglądała też najlepiej. Przekrwione, podkrążone oczy. Wychudła twarz. Nic dziwnego skoro nie spała i niedojadała. Nie chcąc bardziej się dołować wyjrzała do pokoju. Spojrzała w stronę łóżka. Czyżu spał jak zabity. Wyglądał jak mały rozczochrany łobuziak. Zwrócił się do kuchni. Zrobiła dla niego kilka kanapek i zaparzyła kawę. Odstawiła wszystko na stolik obok łóżka. Ucałowała go w policzek i wyszła po cichu z domu. Miała dziś wrócić do pracy. Była ciekawa, jak na jej widok zareaguje reszta ekipy, dlatego wolała pojawić się w biurze przed wszystkimi.
     Warszawa o świcie była praktycznie pusta. Końcówka sierpnia. Wysoka temperatura. Gorące promienie słońca. Zapowiadały ciepłą jesień. Mknęła ulicami aż do centrum. Zatrzymując się  dopiero przed Wydziałem Techniki Operacyjnej. Pogrążona w myślach udała się do biura. Przestępując próg ich pokoju czuła się jak ryba w wodzie. Usiadła za biurkiem. Była sama. Rozsiadła się wygodniej. Układała sobie w głowie, co powinna powiedzieć swoim współpracownikom tak, aby nie dowiedzieli się za dużo, a ona miała czyste sumienie. Nie chciała ich okłamywać, zwłaszcza Andrzeja. Wystarczyło, że zbyła go z tłumaczeniem aż do teraz, a w wydziale udało jej się zatuszować pewne fakty.
-Ooo. Kogóż to moje oczy widzą?- usłyszała za sobą znajomy głos.
-Pan pułkownik już w biurze? -zapytała.
-Ktoś musiał pilnować tego całego burdelu, podczas gdy pani nadkomisarz wylegiwała się na urlopie.
-Oboje wiemy, że to…- spojrzała na niego złowrogo, gdy przerwał jej w pół słowa.
-Tak, tak moje dziecko. Zasłużony urlop, ale teraz praca na pełnych obrotach.- stwierdził z cynicznym uśmieszkiem Kania.- Na początek misja specjalna.
-To znaczy? Jakaś sprawa?- zaciekawiła się.
-Za godzinę przyjdzie tutaj nowy członek Waszego zespołu w miejsce Kamińskiego. Trzeba go wdrożyć i oprowadzić.
-I ja mam się tym zająć?- zapytała nie kryjąc zdziwienia.
-Jesteś tak ambitną szefową, że tylko Tobie mogłem powierzyć te arcytrudne zadanie.- rzucił na odchodne przechodząc przez drzwi prowadzące na schody.
       Korcz odprowadziła go tylko ponurym, chłodnym spojrzeniem. Działał na nią wyjątkowo irytująco, ale musiała przyznać, że trochę to polubiła. Wzięła się za uporządkowanie biurka. Wyglądało jak po przejściu fali tsunami. Zastanawiała się, kto czegoś w nim szukał, ale sądząc po braku jej notesu musiał to być Czyżu. Poprosiła go, żeby przywiózł go jej do domu. Nie spodziewała się jednak, że na stwierdzenie „Poszukaj na biurku.” Andrzej przetrząśnie je całkowicie. Kilkanaście minut później stała przy ekspresie. Parzyła właśnie kawę. Za chwilę miał się zjawić NOWY, a właściwie NOWA- Aleksandra Braniewska. Nie lubiła tego określenia- NOWY. Zawsze bierze się takich ludzi za niedojdy i fajtłapy.
      W biurze panował już ruch. Sporo mundurowych przewijało się na korytarzu. Wyciągnęła kubek z gorącym napojem. Już chciała się napić, ale zamiast smaku kawy poczuła ciepło na skórze i nim się zorientowała poleciała na ziemię przygnieciona czyimś ciężarem. Tuż obok jej głowy na ziemię huknął ekspres, a po drugiej rozbił się kubek. Patrzała zdezorientowana, zszokowana na obie rzeczy. Gdy minął pierwszy szok spojrzała na sprawcę owego zamieszania leżącego na niej. Pokręciła przecząco głową.
-Kurwa!- przeklęła na głos.
        Lepszego początku dnia i pierwszego dnia w pracy po przerwie nie mogła sobie wyobrazić.

7 komentarzy: