Na krawędzi III

Na krawędzi III

środa, 22 października 2014

II


Witajcie! Przed Wami druga część NK3 w moim wykonaniu! Czytajcie, komentujcie, udostępniajcie, jeśli Wam się podoba! :) Niezmiennie dziękuję! Dedykacja cały czas taka sama! Nowa część o Na dobre kilka dni temu pojawiła się na blogu!  Pozdrawiam! Agnes




         Na jej przekleństwo jak oparzona zerwała się owa osoba, która spowodowała zderzenie. Hałas zwrócił uwagę sporej grupki ludzi, którzy teraz stali i próbowali powstrzymać się od wybuchu śmiechu. Lena jednak nie była ani trochę rozbawiona całą tą sytuacją. Wręcz przeciwnie- czuła się zażenowana.  Mierzyła złowrogo młodą ciemnowłosą dziewczynę, która stała teraz ze spuszczoną głową. Musiało jej być bardzo wstyd. Nie mniej na Korcz to zbytnio nie zadziałało.  Przypomniała sobie zdjęcie, które znalazła na biurku wraz z aktami. Oto stała przed nią jej nowa podwładna- Ola.  Czuła, że jej nie polubi.  Myślała, że jednak przyślą im kogoś bardziej ogarniętego, gdyż na pierwszy rzut oka dziewczyna nie pasowała jej na policjantkę. Ale czy ona sama na nią wyglądała? Noo w sumie nie. Ugryzła się w język i nie wypowiedziała żadnej zgryźliwej uwagi na jej temat, chociaż takowych wpadło jej do głowy kilka.
      Kątem oka zauważyła wijącego się ze śmiechu Czyża. Zirytował ją jeszcze bardziej. Zdawała sobie sprawę, że musiał widzieć całe zajście, a to, że leżała dalej na ziemi musiało wyglądać nad wyraz komicznie, ale mógł jednak powstrzymać się. Wolała przelać na niego swoją wściekłość niż zniechęcić tą małolatę.
-I z czego rżysz? Kobiety oblanej kawą nie widziałeś?- fuknęła na niego wściekle.
-Ależ Pani Nadkomisarz. Po cóż ta agresja? Mamy tak piękny dzień. Trzeba przywitać nowego członka zespołu.- stwierdził patrząc rozbawiony to na Lenę to na dziewczynę stojącą obok niego. Dodał szarmancko wyciągając dłoń.- Andrzej Czyż.
           Ola dłuższą chwilę nie wiedziała, że ktoś coś do niej mówił. Starsi policjanci patrzeli na nią z ogromnym politowaniem. Lena pokręciła głową. Dalej nie wierzyła, że ma tą młodą wprowadzić w cokolwiek. Wydawało jej się to abstrakcyjne. Kiedy Czyżu dotknął ramienia brunetki ta aż podskoczyła wystraszona. Mężczyzna ledwo powstrzymał się od parsknięcia śmiechem.
-Wszystko ok?- spytał.
-Pan pyta mnie?-  odpowiedziała pytaniem na pytanie głosem tak cienkim, że niemal niesłyszalnym.
-Tak, Ciebie.- odparł patrząc na nią jak na kosmitę. Spróbował jeszcze raz.- Andrzej, a nie żaden pan.
-Ola.- rzuciła krótko speszona.
           Braniewska gapiła się na bruneta maślanymi oczami. Była w niego wpatrzona jak w jakiś obrazek, co na Lenie nie robiło dobrego wrażenia.  Temu szczylowi wyraźnie w oko wpadł jej facet. Poczuła się mega zazdrosna.  Spojrzała groźnie na narzeczonego, który był totalnie obojętny na tą małą. Chciał być zwyczajnie miły i załagodzić sytuację między nimi. Widząc jednak minę Korcz musiał coś wymyślić. Z pomocą przyszła mu sama Ola.
-Jesteś moim szefem?- spytała zdziwiona własną odwagą młoda policjantka patrząc na Czyża z nadzieją.
-Nie, nie Olu. Swoją nową szefową już  poznałaś. Leży sobie o tutaj, na podłodze.- stwierdził uśmiechając się ciepło do blondynki. Ominął je i klepiąc dziewczynę po ramieniu dodał.- Przywitajcie się. Pani nadkomisarz jest bardzo miłą osobą. Na pewno się polubicie.
          Ruszył do swojego biurka i rozsiadł się wygodnie. I tym razem napotkał wściekły wzrok blondynki, która podniosła się na łokciach by móc zmierzyć spojrzeniem mężczyznę. Miała ochotę syknąć na niego. Nim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć ponownie usłyszała tym razem jeszcze cieńszy głos, niemal pisk.
-Ja…. Ja…. Jaaaa….Prze… Przepraszam. Ja nie wiedziałam. Ja nie chciałam.- zaczęła jąkać się Ola wyraźnie zdenerwowana wpadką, jaką zaliczyła już na początku pierwszego dnia swojej pracy tutaj.- Bardzo mi przykro.
-Już. Stop. Nic się nie stało. Nie musisz przepraszać.- odparła chcąc uciąć jak najszybciej temat i była aż zdziwiona łagodnością i spokojem, z jakim ją potraktowała.- Wiesz, gdzie niedaleko jest sklep?
         Brunetka w odpowiedzi pokiwała twierdząco głową. Dalej patrzała na Lenę przerażona. Bała się, co jej szefowa wymyśli. Wiele razy słyszała o fali wśród policjantów.
-Doskonale. Twoje pierwsze zadanie- idź do niego i kup kawę, bo inaczej nie będziemy mieć co pić przez cały dzień, a ten zapowiada się bardzo długi i ciężki. Śmigaj!- rzuciła z delikatnym uśmiechem chcąc jakoś ośmielić ją.
       Ola bez słowa niemal wybiegła z biura. Swoim zachowaniem dziewczyna całkowicie rozwaliła blondynkę.  Ewidentnie trafiła w jakieś bagno- dostała do niańczenia praktycznie dziecko, które boi się wszystkiego. Była zła na Kanię, że to akurat jej przypadło to w udziale. Fakt. Ta młoda nie była zbytnio temu winna, aczkolwiek  musiała ją przetestować. Tego była pewna. Na razie nie wróżyła jej zbyt długiej kariery policyjnej, ale zawsze mogłaby się pomylić.
-Ciekawy przypadek Ci się trafił. Powodzenia w ogarnięciu tej Małej.- powiedział podnosząc się z miejsca Andrzej i podszedł do niej wyciągając ręce w jej kierunku.
-Noo nareszcie pomyślałeś, żeby pomóc mi wstać.- rzuciła pokazując mu język i podniosła się w górę.
-Oj Lenka, Lenka. Przecież ja zawsze myślę, a już tym bardziej o tym jak Ci pomóc.
-Dobra. Powiedzmy, że Ci wierzę.- odparła.- A co sądzisz o tej Oli? Będzie coś z niej?
-Może.- stwierdził po chwili zastanowienia.- Ma zadatki tak myślę.  Co do Ciebie się pomyliłem, więc może z nią będzie tak jak z Tobą.
-Ale serio myślisz, że coś może z tego być?- zapytała z kwaśną miną.- Przecież to niedoświadczony szczeniak. Jeszcze zrobi sobie krzywdę albo nie daj Bóg komuś innemu.
-Twierdzisz tak, dlatego że na Ciebie wpadła i rozwaliła ekspres, czy masz może jeszcze coś na myśli?
-Intuicja Andrzej, intuicja. Coś co Tobie jest raczej obce. W ogóle to bronisz ją? Spodobała Ci się?
-Oczywiście, że tak. Zazdrosna już jesteś? Daj jej szansę po prostu. Niech się młoda sprawdzi i dopiero ją zjedziesz. 
-Ja zazdrosna? Nigdy! A tak poważnie to nie wiem, czemu akurat ja mam ją niańczyć.
-Bo najbardziej się do tego nadajesz. Przypomnij sobie swoje początki. Nie były łatwe, więc chyba najlepiej nią pokierujesz używając swojego doświadczenia.
-Jakoś mi się to nie widzi.- stwierdziła  uśmiechając się krzywo nie do końca przekonana.-  W ogóle zobacz jak ja wyglądam? Pójdę się przebrać zanim człowiek demolka wróci i znowu coś na mnie wyleje, bo tego nie spiorę.
-Idź, idź. Chociaż z tą plamą też wyglądasz seksownie.- rzucił z zawadiackim uśmiechem.
-Jasne. Zaraz wrócę.
          Zwróciła się ku wyjściu. Minęła się z Tamarą. Odpowiedziała krótkie „Hej” i wyszła.
-Cześć Czyżu. A tej co?- zapytała widząc dalej lekko podenerwowaną Korcz.
-Nowa miała mocne wejście. Bliskie spotkanie naszą Leną zaliczyła.
-Noo właśnie widać.  Chyba wypada to  posprzątać.- stwierdziła patrząc na szczątki automatu i kubka dalej walające się po podłodze.
-Nooo przyda się. – stwierdził i zaczął zbierać śmieci.- Jednym słowem trafił się nam mocno nieogarnięty małolat w miejsce Tomeczka.
         Zaśmiali się i wzięli się do roboty. Tama miała jeszcze kilka papierków do uzupełnienia, a Czyżu postanowił uprzątnąć burdel panujący w biurze.
          Stała w łazience i próbowała zaprać plamę na swoim ulubionym białym t-shircie. Miała wyjątkowe szczęście, że miała coś na przebranie w swojej szafce.  Stwierdziła, że pójdzie do pułkownika porozmawiać o tej całej Oli. Może i Czyżu miał rację, że miała najlepsze doświadczenie, aby poradzić sobie z tą młodą, ale jednak nie miała tej cierpliwości. Jak postanowiła tak też zrobiła. Chwilę później otwierała już drzwi do gabinetu komendanta. Rozmawiał właśnie przez telefon. Kiwnął jej ręką, aby podeszła bliżej.
-Noo słyszałem,  że już dość blisko poznałaś się z nową podopieczną. I jak wrażenia? Domyślam się, że nie najlepsze skoro tutaj się znalazłaś.- stwierdził uśmiechając się.- Uprzedzając Twoje pytanie. Nie, nie możesz jej oddać pod opiekę Czyżowi albo Madejskiej. Mają ważniejsze rzeczy na głowie. Ty nie możesz się przemęczać, a nawet jeśli z nią się trochę pomęczyć to lepiej.  Więcej ją nauczysz. Jeśli masz do mnie coś jeszcze to mów, a jeśli chodziło tylko o Braniewską to możesz już iść. Zdania nie zmienię i nie mam czasu na dyskusję z Tobą.
-Ale….- spróbowała zbita z tropu.
- Nie ma żadnego ale. Możesz już odejść.
          Wściekła się. Nic nie odpowiedziała tylko ruszyła w stronę drzwi.
- Nie złość się. Złość piękności szkodzi. Pamiętaj.- usłyszała za plecami, gdy nacisnęła już klamkę.
          Zamknęła drzwi z impetem. Jedynie tak mogła się wyładować. Rozbolała ją głowa.  Całą drogę do biura zastanawiała się za co los ją tak pokarał, bo chyba za wszystkie grzechy jakich w życiu się dopuściła. Gdy weszła Tama z Andrzejem zajmowali się swoimi sprawami wymieniając ukradkowe spojrzenia.  W kącie na krześle siedziała skulona Ola. Lenie aż zakręciło się na jej widok. Miała tego już serdecznie dość. W sumie to powinna się cieszyć, bo chociaż nie musiała tłumaczyć się nikomu ze swojej sytuacji. Jednak nie potrzebowała nowych kłopotów w postaci zajmowania się świeżynką. Podeszła do niej.
-Jeśli mamy razem pracować to chyba powinniśmy ustalić kilka rzeczy.- zaczęła całkiem spokojnie.
           Zadzwoniła jej komórka. Spojrzała na wyświetlacz. Musiała odebrać. Rozmowa nie trwała długo.
-Ta rozmowa musi poczekać. A teraz się zbieraj. Ktoś chyba nas bardzo nie lubi rzucając nas na tak głęboką wodę. Mamy wezwanie i musimy jechać.- stwierdziła odwracając się.
         Sięgnęła po swój plecak i skierowała do wyjścia.
-Co się stało?- zapytała odruchowo Tamara.
-Lepiej nie pytaj.- odparła.
-Jechać z Wami?- rzucił Czyżu.
-Nie. Zostań lepiej tutaj. Ktoś musi zająć się wydziałem, jeśli ja nie wyrobię  z naszą młodą.- powiedziała mierząc Olę wzrokiem kolejny już raz.- Olu, możesz się ruszyć? Musimy już iść.
-Mam iść z Panią?- zapytała patrząc na nią przerażona.
-Tak. Ty masz ze mną iść. Pośpiesz się.- odpowiedziała przewracając oczami licząc w myślach do 10. Miała naprawdę dość tego nieogarniętego człowieka.
-Powodzenie!- rzucili na pożegnanie chórem Tamara z Andrzejem wyraźnie śmiejąc się z Leny.
-Dzięki. Przyda się. A w lepiej bądźcie w pogotowiu. Możecie być potrzebni.
           Pożegnała się i wyszła. Tuż za nią, jak cień szła  Braniewska. Irytowała ją jak nikt inny.  Wyszły przed wydział. Zaczerpnęła powietrze. Czekała ją ciężka przeprawa, a jeszcze gorzej może być na miejscu. Nie była pewna, czy dobrze zrobiła biorąc ją ze sobą, ale lepiej było rzucić Młodą na głęboką wodę. Wsiadły do samochodu. Nie odzywały się do siebie. Lena, typowo dla siebie ruszyła z piskiem opon. Mknęły ulicami Warszawy. Skupiła się na zadaniu. Była zadowolona z powrotu do pracy- mimo wszystko. Była ciekawa, co zostaną dojeżdżając na miejsce wezwania.

niedziela, 12 października 2014

I

Dedykuję całość, która się tutaj pojawi kilku osobom, które wiedzą mam nadzieję, że chodzi o nie, ale Dżasta special for You!!  Czyżostan mam nadzieję, że gwarantowany! <3






     Otworzyła oczy. Światło ją poraziło. Czuła niesamowite pragnienie. Nie mogła wykonać najmniejszego ruchu. Wszystko ją bolało. Minęło kilka minut nim zorientowała się, gdzie się znajduje. Zamrugała kil kartonie oczami, aby przyzwyczaić wzrok. Gdy wróciła mniej więcej do siebie zdała sobie sprawę,  że coś ciąży na jej prawej ręce. Z trudem obróciła głowę w tym kierunku. Zobaczyła bujną, ciemną czuprynę delikatnie przyprószoną siwizną. Rozczuliło ją to. Nie chciała go budzić. Spał tak słodko wtulony w jej dłoń. Poruszyła się nieznacznie. Pech chciał, że wyczuł to i powoli otworzył oczy. Spojrzał na nią zaspany. Ewidentnie był bardzo zmęczony.
-Patrzysz na mnie, jakbyś ducha zobaczył.- odezwała się zachrypnięta.
-Lenka, Lenka, Lenka.- pokręcił głową i roześmiał się.- Poczekaj tutaj lepiej. Pójdę po lekarza.
-No nie mam zamiaru się stąd ruszać.- odparowała z uśmiechem.
       Nachylił się nad nią i musnął jej spierzchnięte wargi. Wszedł z sali w poszukiwaniu lekarza. Patrzała na niego strasznie rozbawiona. Ten człowiek to wariat.

         Stała teraz w łazience przed lustrem. Wspominała zdarzenia mające miejsce przed paroma tygodniami. Kręciło jej się wyjątkowo mocno w głowie. Nie wyglądała też najlepiej. Przekrwione, podkrążone oczy. Wychudła twarz. Nic dziwnego skoro nie spała i niedojadała. Nie chcąc bardziej się dołować wyjrzała do pokoju. Spojrzała w stronę łóżka. Czyżu spał jak zabity. Wyglądał jak mały rozczochrany łobuziak. Zwrócił się do kuchni. Zrobiła dla niego kilka kanapek i zaparzyła kawę. Odstawiła wszystko na stolik obok łóżka. Ucałowała go w policzek i wyszła po cichu z domu. Miała dziś wrócić do pracy. Była ciekawa, jak na jej widok zareaguje reszta ekipy, dlatego wolała pojawić się w biurze przed wszystkimi.
     Warszawa o świcie była praktycznie pusta. Końcówka sierpnia. Wysoka temperatura. Gorące promienie słońca. Zapowiadały ciepłą jesień. Mknęła ulicami aż do centrum. Zatrzymując się  dopiero przed Wydziałem Techniki Operacyjnej. Pogrążona w myślach udała się do biura. Przestępując próg ich pokoju czuła się jak ryba w wodzie. Usiadła za biurkiem. Była sama. Rozsiadła się wygodniej. Układała sobie w głowie, co powinna powiedzieć swoim współpracownikom tak, aby nie dowiedzieli się za dużo, a ona miała czyste sumienie. Nie chciała ich okłamywać, zwłaszcza Andrzeja. Wystarczyło, że zbyła go z tłumaczeniem aż do teraz, a w wydziale udało jej się zatuszować pewne fakty.
-Ooo. Kogóż to moje oczy widzą?- usłyszała za sobą znajomy głos.
-Pan pułkownik już w biurze? -zapytała.
-Ktoś musiał pilnować tego całego burdelu, podczas gdy pani nadkomisarz wylegiwała się na urlopie.
-Oboje wiemy, że to…- spojrzała na niego złowrogo, gdy przerwał jej w pół słowa.
-Tak, tak moje dziecko. Zasłużony urlop, ale teraz praca na pełnych obrotach.- stwierdził z cynicznym uśmieszkiem Kania.- Na początek misja specjalna.
-To znaczy? Jakaś sprawa?- zaciekawiła się.
-Za godzinę przyjdzie tutaj nowy członek Waszego zespołu w miejsce Kamińskiego. Trzeba go wdrożyć i oprowadzić.
-I ja mam się tym zająć?- zapytała nie kryjąc zdziwienia.
-Jesteś tak ambitną szefową, że tylko Tobie mogłem powierzyć te arcytrudne zadanie.- rzucił na odchodne przechodząc przez drzwi prowadzące na schody.
       Korcz odprowadziła go tylko ponurym, chłodnym spojrzeniem. Działał na nią wyjątkowo irytująco, ale musiała przyznać, że trochę to polubiła. Wzięła się za uporządkowanie biurka. Wyglądało jak po przejściu fali tsunami. Zastanawiała się, kto czegoś w nim szukał, ale sądząc po braku jej notesu musiał to być Czyżu. Poprosiła go, żeby przywiózł go jej do domu. Nie spodziewała się jednak, że na stwierdzenie „Poszukaj na biurku.” Andrzej przetrząśnie je całkowicie. Kilkanaście minut później stała przy ekspresie. Parzyła właśnie kawę. Za chwilę miał się zjawić NOWY, a właściwie NOWA- Aleksandra Braniewska. Nie lubiła tego określenia- NOWY. Zawsze bierze się takich ludzi za niedojdy i fajtłapy.
      W biurze panował już ruch. Sporo mundurowych przewijało się na korytarzu. Wyciągnęła kubek z gorącym napojem. Już chciała się napić, ale zamiast smaku kawy poczuła ciepło na skórze i nim się zorientowała poleciała na ziemię przygnieciona czyimś ciężarem. Tuż obok jej głowy na ziemię huknął ekspres, a po drugiej rozbił się kubek. Patrzała zdezorientowana, zszokowana na obie rzeczy. Gdy minął pierwszy szok spojrzała na sprawcę owego zamieszania leżącego na niej. Pokręciła przecząco głową.
-Kurwa!- przeklęła na głos.
        Lepszego początku dnia i pierwszego dnia w pracy po przerwie nie mogła sobie wyobrazić.

Powitanie!

Witajcie!
Pewnie część z Was kojarzy mnie już z blogów o Hanie i Piotrze z Na dobre i na złe. Tym razem jednak zapraszam Was na blog poświęcony serialowi Na krawędzi! Wierzę głęboko, że będzie trzeci sezon tego serialu. Mam na niego całkiem ciekawy pomysł. :) Jednak, aby nie zniszczyć niespodzianki dla oglądających drugi sezon w telewizji nie zdradzę końcówki. :) Jestem ciekawa Waszej opinii na temat losów Leny, Tomka, Czyża i Tamy. Pomysł nie jest w pełni mój- wymyślony wspólnie z Małą, Dżastą i Fikołem! Chylę czoła przed Waszą wyobraźnią. ;) Już za chwilę pierwsza odsłona! Miłego czytania! Proszę o komentarze. :)