Witajcie! Przed Wami druga część NK3 w moim wykonaniu! Czytajcie, komentujcie, udostępniajcie, jeśli Wam się podoba! :) Niezmiennie dziękuję! Dedykacja cały czas taka sama! Nowa część o Na dobre kilka dni temu pojawiła się na blogu! Pozdrawiam! Agnes
Na jej
przekleństwo jak oparzona zerwała się owa osoba, która spowodowała zderzenie.
Hałas zwrócił uwagę sporej grupki ludzi, którzy teraz stali i próbowali
powstrzymać się od wybuchu śmiechu. Lena jednak nie była ani trochę rozbawiona
całą tą sytuacją. Wręcz przeciwnie- czuła się zażenowana. Mierzyła złowrogo młodą ciemnowłosą
dziewczynę, która stała teraz ze spuszczoną głową. Musiało jej być bardzo
wstyd. Nie mniej na Korcz to zbytnio nie zadziałało. Przypomniała sobie zdjęcie, które znalazła na
biurku wraz z aktami. Oto stała przed nią jej nowa podwładna- Ola. Czuła, że jej nie polubi. Myślała, że jednak przyślą im kogoś bardziej
ogarniętego, gdyż na pierwszy rzut oka dziewczyna nie pasowała jej na
policjantkę. Ale czy ona sama na nią wyglądała? Noo w sumie nie. Ugryzła się w
język i nie wypowiedziała żadnej zgryźliwej uwagi na jej temat, chociaż
takowych wpadło jej do głowy kilka.
Kątem oka zauważyła wijącego się ze śmiechu Czyża. Zirytował ją jeszcze bardziej. Zdawała sobie sprawę, że musiał widzieć całe zajście, a to, że leżała dalej na ziemi musiało wyglądać nad wyraz komicznie, ale mógł jednak powstrzymać się. Wolała przelać na niego swoją wściekłość niż zniechęcić tą małolatę.
Kątem oka zauważyła wijącego się ze śmiechu Czyża. Zirytował ją jeszcze bardziej. Zdawała sobie sprawę, że musiał widzieć całe zajście, a to, że leżała dalej na ziemi musiało wyglądać nad wyraz komicznie, ale mógł jednak powstrzymać się. Wolała przelać na niego swoją wściekłość niż zniechęcić tą małolatę.
-I z czego rżysz? Kobiety oblanej kawą nie widziałeś?- fuknęła
na niego wściekle.
-Ależ Pani Nadkomisarz. Po cóż ta agresja? Mamy tak piękny
dzień. Trzeba przywitać nowego członka zespołu.- stwierdził patrząc rozbawiony
to na Lenę to na dziewczynę stojącą obok niego. Dodał szarmancko wyciągając
dłoń.- Andrzej Czyż.
Ola dłuższą
chwilę nie wiedziała, że ktoś coś do niej mówił. Starsi policjanci patrzeli na
nią z ogromnym politowaniem. Lena pokręciła głową. Dalej nie wierzyła, że ma tą
młodą wprowadzić w cokolwiek. Wydawało jej się to abstrakcyjne. Kiedy Czyżu
dotknął ramienia brunetki ta aż podskoczyła wystraszona. Mężczyzna ledwo
powstrzymał się od parsknięcia śmiechem.
-Wszystko ok?- spytał.
-Pan pyta mnie?-
odpowiedziała pytaniem na pytanie głosem tak cienkim, że niemal
niesłyszalnym.
-Tak, Ciebie.- odparł patrząc na nią jak na kosmitę.
Spróbował jeszcze raz.- Andrzej, a nie żaden pan.
-Ola.- rzuciła krótko speszona.
Braniewska
gapiła się na bruneta maślanymi oczami. Była w niego wpatrzona jak w jakiś
obrazek, co na Lenie nie robiło dobrego wrażenia. Temu szczylowi wyraźnie w oko wpadł jej facet.
Poczuła się mega zazdrosna. Spojrzała
groźnie na narzeczonego, który był totalnie obojętny na tą małą. Chciał być
zwyczajnie miły i załagodzić sytuację między nimi. Widząc jednak minę Korcz
musiał coś wymyślić. Z pomocą przyszła mu sama Ola.
-Jesteś moim szefem?- spytała zdziwiona własną odwagą młoda
policjantka patrząc na Czyża z nadzieją.
-Nie, nie Olu. Swoją nową szefową już poznałaś. Leży sobie o tutaj, na podłodze.-
stwierdził uśmiechając się ciepło do blondynki. Ominął je i klepiąc dziewczynę
po ramieniu dodał.- Przywitajcie się. Pani nadkomisarz jest bardzo miłą osobą.
Na pewno się polubicie.
Ruszył do
swojego biurka i rozsiadł się wygodnie. I tym razem napotkał wściekły wzrok blondynki,
która podniosła się na łokciach by móc zmierzyć spojrzeniem mężczyznę. Miała
ochotę syknąć na niego. Nim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć ponownie
usłyszała tym razem jeszcze cieńszy głos, niemal pisk.
-Ja…. Ja…. Jaaaa….Prze… Przepraszam. Ja nie wiedziałam. Ja
nie chciałam.- zaczęła jąkać się Ola wyraźnie zdenerwowana wpadką, jaką
zaliczyła już na początku pierwszego dnia swojej pracy tutaj.- Bardzo mi
przykro.
-Już. Stop. Nic się nie stało. Nie musisz przepraszać.-
odparła chcąc uciąć jak najszybciej temat i była aż zdziwiona łagodnością i
spokojem, z jakim ją potraktowała.- Wiesz, gdzie niedaleko jest sklep?
Brunetka w
odpowiedzi pokiwała twierdząco głową. Dalej patrzała na Lenę przerażona. Bała
się, co jej szefowa wymyśli. Wiele razy słyszała o fali wśród policjantów.
-Doskonale. Twoje pierwsze zadanie- idź do niego i kup kawę,
bo inaczej nie będziemy mieć co pić przez cały dzień, a ten zapowiada się
bardzo długi i ciężki. Śmigaj!- rzuciła z delikatnym uśmiechem chcąc jakoś
ośmielić ją.
Ola bez słowa
niemal wybiegła z biura. Swoim zachowaniem dziewczyna całkowicie rozwaliła
blondynkę. Ewidentnie trafiła w jakieś
bagno- dostała do niańczenia praktycznie dziecko, które boi się wszystkiego. Była
zła na Kanię, że to akurat jej przypadło to w udziale. Fakt. Ta młoda nie była
zbytnio temu winna, aczkolwiek musiała
ją przetestować. Tego była pewna. Na razie nie wróżyła jej zbyt długiej kariery
policyjnej, ale zawsze mogłaby się pomylić.
-Ciekawy przypadek Ci się trafił. Powodzenia w ogarnięciu
tej Małej.- powiedział podnosząc się z miejsca Andrzej i podszedł do niej
wyciągając ręce w jej kierunku.
-Noo nareszcie pomyślałeś, żeby pomóc mi wstać.- rzuciła
pokazując mu język i podniosła się w górę.
-Oj Lenka, Lenka. Przecież ja zawsze myślę, a już tym
bardziej o tym jak Ci pomóc.
-Dobra. Powiedzmy, że Ci wierzę.- odparła.- A co sądzisz o
tej Oli? Będzie coś z niej?
-Może.- stwierdził po chwili zastanowienia.- Ma zadatki tak
myślę. Co do Ciebie się pomyliłem, więc
może z nią będzie tak jak z Tobą.
-Ale serio myślisz, że coś może z tego być?- zapytała z
kwaśną miną.- Przecież to niedoświadczony szczeniak. Jeszcze zrobi sobie
krzywdę albo nie daj Bóg komuś innemu.
-Twierdzisz tak, dlatego że na Ciebie wpadła i rozwaliła
ekspres, czy masz może jeszcze coś na myśli?
-Intuicja Andrzej, intuicja. Coś co Tobie jest raczej obce.
W ogóle to bronisz ją? Spodobała Ci się?
-Oczywiście, że tak. Zazdrosna już jesteś? Daj jej szansę po
prostu. Niech się młoda sprawdzi i dopiero ją zjedziesz.
-Ja zazdrosna? Nigdy! A tak poważnie to nie wiem, czemu
akurat ja mam ją niańczyć.
-Bo najbardziej się do tego nadajesz. Przypomnij sobie swoje
początki. Nie były łatwe, więc chyba najlepiej nią pokierujesz używając swojego
doświadczenia.
-Jakoś mi się to nie widzi.- stwierdziła uśmiechając się krzywo nie do końca
przekonana.- W ogóle zobacz jak ja
wyglądam? Pójdę się przebrać zanim człowiek demolka wróci i znowu coś na mnie
wyleje, bo tego nie spiorę.
-Idź, idź. Chociaż z tą plamą też wyglądasz seksownie.-
rzucił z zawadiackim uśmiechem.
-Jasne. Zaraz wrócę.
Zwróciła się
ku wyjściu. Minęła się z Tamarą. Odpowiedziała krótkie „Hej” i wyszła.
-Cześć Czyżu. A tej co?- zapytała widząc dalej lekko
podenerwowaną Korcz.
-Nowa miała mocne wejście. Bliskie spotkanie naszą Leną
zaliczyła.
-Noo właśnie widać.
Chyba wypada to posprzątać.-
stwierdziła patrząc na szczątki automatu i kubka dalej walające się po
podłodze.
-Nooo przyda się. – stwierdził i zaczął zbierać śmieci.-
Jednym słowem trafił się nam mocno nieogarnięty małolat w miejsce Tomeczka.
Zaśmiali się
i wzięli się do roboty. Tama miała jeszcze kilka papierków do uzupełnienia, a
Czyżu postanowił uprzątnąć burdel panujący w biurze.
Stała w
łazience i próbowała zaprać plamę na swoim ulubionym białym t-shircie. Miała
wyjątkowe szczęście, że miała coś na przebranie w swojej szafce. Stwierdziła, że pójdzie do pułkownika
porozmawiać o tej całej Oli. Może i Czyżu miał rację, że miała najlepsze
doświadczenie, aby poradzić sobie z tą młodą, ale jednak nie miała tej
cierpliwości. Jak postanowiła tak też zrobiła. Chwilę później otwierała już
drzwi do gabinetu komendanta. Rozmawiał właśnie przez telefon. Kiwnął jej ręką,
aby podeszła bliżej.
-Noo słyszałem, że
już dość blisko poznałaś się z nową podopieczną. I jak wrażenia? Domyślam się,
że nie najlepsze skoro tutaj się znalazłaś.- stwierdził uśmiechając się.-
Uprzedzając Twoje pytanie. Nie, nie możesz jej oddać pod opiekę Czyżowi albo
Madejskiej. Mają ważniejsze rzeczy na głowie. Ty nie możesz się przemęczać, a
nawet jeśli z nią się trochę pomęczyć to lepiej. Więcej ją nauczysz. Jeśli masz do mnie coś
jeszcze to mów, a jeśli chodziło tylko o Braniewską to możesz już iść. Zdania
nie zmienię i nie mam czasu na dyskusję z Tobą.
-Ale….- spróbowała zbita z tropu.
- Nie ma żadnego ale. Możesz już odejść.
Wściekła
się. Nic nie odpowiedziała tylko ruszyła w stronę drzwi.
- Nie złość się. Złość piękności szkodzi. Pamiętaj.-
usłyszała za plecami, gdy nacisnęła już klamkę.
Zamknęła
drzwi z impetem. Jedynie tak mogła się wyładować. Rozbolała ją głowa. Całą drogę do biura zastanawiała się za co
los ją tak pokarał, bo chyba za wszystkie grzechy jakich w życiu się dopuściła.
Gdy weszła Tama z Andrzejem zajmowali się swoimi sprawami wymieniając ukradkowe
spojrzenia. W kącie na krześle siedziała
skulona Ola. Lenie aż zakręciło się na jej widok. Miała tego już serdecznie
dość. W sumie to powinna się cieszyć, bo chociaż nie musiała tłumaczyć się
nikomu ze swojej sytuacji. Jednak nie potrzebowała nowych kłopotów w postaci
zajmowania się świeżynką. Podeszła do niej.
-Jeśli mamy razem pracować to chyba powinniśmy ustalić kilka
rzeczy.- zaczęła całkiem spokojnie.
Zadzwoniła
jej komórka. Spojrzała na wyświetlacz. Musiała odebrać. Rozmowa nie trwała
długo.
-Ta rozmowa musi poczekać. A teraz się zbieraj. Ktoś chyba
nas bardzo nie lubi rzucając nas na tak głęboką wodę. Mamy wezwanie i musimy
jechać.- stwierdziła odwracając się.
Sięgnęła po
swój plecak i skierowała do wyjścia.
-Co się stało?- zapytała odruchowo Tamara.
-Lepiej nie pytaj.- odparła.
-Jechać z Wami?- rzucił Czyżu.
-Nie. Zostań lepiej tutaj. Ktoś musi zająć się wydziałem,
jeśli ja nie wyrobię z naszą młodą.-
powiedziała mierząc Olę wzrokiem kolejny już raz.- Olu, możesz się ruszyć?
Musimy już iść.
-Mam iść z Panią?- zapytała patrząc na nią przerażona.
-Tak. Ty masz ze mną iść. Pośpiesz się.- odpowiedziała
przewracając oczami licząc w myślach do 10. Miała naprawdę dość tego
nieogarniętego człowieka.
-Powodzenie!- rzucili na pożegnanie chórem Tamara z
Andrzejem wyraźnie śmiejąc się z Leny.
-Dzięki. Przyda się. A w lepiej bądźcie w pogotowiu. Możecie
być potrzebni.
Pożegnała
się i wyszła. Tuż za nią, jak cień szła
Braniewska. Irytowała ją jak nikt inny.
Wyszły przed wydział. Zaczerpnęła powietrze. Czekała ją ciężka
przeprawa, a jeszcze gorzej może być na miejscu. Nie była pewna, czy dobrze
zrobiła biorąc ją ze sobą, ale lepiej było rzucić Młodą na głęboką wodę.
Wsiadły do samochodu. Nie odzywały się do siebie. Lena, typowo dla siebie
ruszyła z piskiem opon. Mknęły ulicami Warszawy. Skupiła się na zadaniu. Była
zadowolona z powrotu do pracy- mimo wszystko. Była ciekawa, co zostaną
dojeżdżając na miejsce wezwania.